Młodzieżowa dylogia z potencjałem – „Ciemność, która nas połączyła” Natalii Brożek
Proces pisania kolejnej książki Natalii Brożek można było śledzić, jak niemal zawsze, na jej kanale na YouTubie „Na tapet”. Autorka dzieliła się tam różnymi informacjami na temat swojego projektu, tym razem skierowanego do młodzieży, inspirowanego w dużej mierze mitologią grecką. Tę bowiem Brożek ma w jednym palcu, bo na co dzień uczy dzieci w szkole.
Mitologia w odświeżonej formie
Jednocześnie Ciemność, która nas połączyła jest jej uczniom również dedykowana. I pewien nauczycielski sznyt w tej niedługiej powieści widać – bo żeby umieć się czymś bawić, trzeba to też dobrze znać. Dla czytelnika jednak podstawowa znajomość greckich mitów absolutnie wystarczy, aby odnaleźć się w fabule książki. Choć pojawiają się tu faktyczne postaci wyjęte z mitologii, mamy do czynienia z czasami współczesnymi, XXI wiekiem, Nowym Jorkiem, gdzie, jak wiadomo, prym wiodą media i sensacje.
O czym zatem jest Ciemność, która nas połączyła?
Historia skupia się na boskich dzieciach uczęszczających do Akademii Olimpii – szkoły przeznaczonej specjalnie dla nich, aby mogli kształcić swoje magiczne moce. Fabułą koncentruje się natomiast na głównej bohaterce, Kassandrze Morton, córce Hekate – bogini ciemności, czarów oraz świata i istot nadprzyrodzonych (co oczywiście nie jest bez znaczenia). W tym roku ma odbyć się turniej na śmierć i życie, w którym w szranki mają stanąć uczniowie Akademii, a nagroda jest niemała, bo zwycięzca dołączy do grona bogów Olimpu. Choć zawsze w turnieju uczestniczy dwunastu zawodników, tym razem Mojry wybierają trzynastego – Kassandrę. Problem w tym, że dziewczyna nie opanowała swoich mocy.
To już znamy?
Opis powieści może brzmieć dla wielu czytelników zwyczajnie. Nie pierwszy raz spotykamy się z fantastyką i magicznymi „turniejami na śmierć i życie”, w którym dzieją się rzeczy odstające od normy (na myśl szybko przyjdzie choćby Harry Potter i Czara Ognia). I faktycznie, Ciemność, która nas połączyła oryginalnością nie grzeszy, przy czym bywa też przewidywalna. Niemniej, biorąc pod uwagę target, jakim są młodsi czytelnicy, nie trzeba tego uznawać za największą wadę. Książkę czyta się lekko i przyjemnie, bez większych trudności i potrzeby sięgania po Mitologię Parandowskiego, dostarczając sobie przy tym rozrywki.
A może by tak… trochę Grecji?
Choć osadzenie akcji w klimatach bardziej medialnie znanych i intuicyjnych oraz wybranie na miejsce wydarzeń Nowego Jorku faktycznie może pomóc odbiorcom odnaleźć się w świecie przedstawionym, aż prosi się o trochę klimatu antycznego, greckiego. A w powieści Brożek charakterystycznej atmosfery niestety brakuje. Z jednej strony istnienie bogów Olimpu wskazuje na pewną podniosłość, a z drugiej konfrontuje się ona z trywialnością transmitowania magicznego turnieju w telewizji, niczym w dramatycznych, wyreżyserowanych talent shows.
Reklama dźwignią handlu, ale…
Nie do końca trafione zdają się także motywy używane do promocji książki (w tym te nadrukowane na skrzydełku). Choć nietrudno znaleźć w fabule fantastykę i turniej, tak wątki dark academia i enemies to lovers zdają się dobrane nieco na wyrost. Akcja dzieje się w Akademii, ale niewiele w niej mrocznego klimatu, niewiele też samej nauki magicznych zdolności (ten wątek zaczyna się dopiero na koniec książki, gdyż wcześniej bohaterka uporczywie ucieka od nauki czegokolwiek przydatnego w turnieju). Relacja Kassandry i Holdena faktycznie rozwija się na przestrzeni powieści, jednak ich początkowy konflikt jest na tyle słabo zarysowany i rozwinięty, że trudno mówić, aby z początku byli „enemies”. W rezultacie fabuła nieco odbiega od oczekiwań, jakie budowane są w trakcie promocji książki.
Wad nie brakuje, ale potencjału również
Ciemność, która nas połączyła ma dość nierówne tempo i druga połowa wciąga o wiele bardziej niż pierwsza. Warto więc poświęcić trochę czasu i dobrnąć do końca, bowiem zakończenie zaskoczyło mnie najbardziej i zdecydowanie zadziałało na plus, jeśli chodzi o opinię o książce. Autorce udało się trochę namieszać i domknąć pierwszy tom cliffhangerem. I choć początkowo powieść nie przekonywała mnie do siebie na tyle, by chcieć czytać kolejną część, przy ostatnich rozdziałach zmieniłam zdanie. Myślę, że dopiero w kolejnym tomie Brożek będzie miała możliwość naprawdę popisać się swoimi umiejętnościami!
Jeśli lubicie odrobinę magii, to koniecznie musicie zobaczyć, co napisaliśmy o książce Cztery żywioły magii.
Współpraca reklamowa Wydawnictwo Young