Rozmową z Malwiną Chojnacką autorką książki Casandra!
Casandra to najnowsza książka autorstwa Malwiny Chojnackiej. Historia, w której od samego początku czuć niesamowite napięcie oraz niepokój. Sekta, okrutne obrzędy, fanatyzm religijny, tajemnice, demony przeszłości i zło, które zbiera coraz większe plony… Ile człowiek jest w stanie wycierpieć? Jak daleko można się posunąć, by w końcu poczuć się kochanym? Czy pod przykrywką dobra można rozsiewać zło?
Malwina Chojnacka ma na swoim koncie już 6 wydanych książek, ale pracuje także jako scenarzystka, dramatopisarka, pisze również scenariusze seriali telewizyjnych. Debiutowała powieścią obyczajową Syndrom starszej siostry, jest również autorką serii „Karma”, opowiadającej o sile kruchych kobiet i o założonej przez nie restauracji przyjaznej psom. Dzisiaj porozmawiamy trochę o jej najnowszej książce, ale również o emocjach oraz o pisaniu.
Agnieszka Bendkowska: Wcześniej pisała Pani powieści obyczajowe. Skąd pomysł na napisanie thrillera? W którym gatunku czuje się Pani lepiej?
Malwina Chojnacka: Moja seria „Karma” [czyli powieści Odważne i romantyczne oraz Sekrety i uprzedzenia – przypis redakcji] także zawiera wątki kryminalne. Tak więc powoli przygotowywałam się do napisania pełnokrwistego thrillera i doskonale wiedziałam, że będzie to wymagało znacznie więcej pracy. Lubię, gdy bohaterowie mają swoje traumy i tajemnice, swoje „pęknięcia” i drugie, sekretne oblicze, którego nie ujawniają w codziennym życiu. Zapewne dlatego chciałam napisać thriller. Czuję się doskonale w każdym gatunku. Piszę także scenariusze oraz dramaty teatralne i telewizyjne. Czasem piszę komedie i praca nad nimi idzie mi najszybciej.
AB: Casandra to już Pani 6 książka. Czy emocje w dniu premiery są podobne do tych, które towarzyszyły Pani podczas wydawania debiutanckiej książki, czy jednak są już zupełnie inne?
MCh: Emocje zawsze są ogromne. Jest i radość, i trema, bo nigdy nie wiadomo na sto procent, jak książkę przyjmą czytelnicy.
AB: Ile czasu zajmuje Pani napisanie książki od pojawienia się pomysłu do naciśnięcia ostatniej kropki?
MCh: Pisanie thrillerów to najdłuższy proces. Ostatni, który niedawno ukończyłam, zajął mi mnóstwo czasu, ale wyłącznie dlatego, że musiałam robić przerwy ze względu na zlecenia związane z pisaniem scenariuszy. Myślę, że najszybciej jestem w stanie napisać powieść w trzy miesiące. Pod warunkiem, że skupiam się tylko na tym.
AB: Którego bohatera w książce Casandra tworzyło się Pani najtrudniej?
MCh: Każdy z bohaterów ma bardzo skomplikowaną osobowość. I poznawałam ich w trakcie pisania, czasem nie rozumiejąc ich zachowania. Tak było w przypadku Kseni – młodej nauczycielki. Nigdy nie planuję dokładnie przebiegu akcji i każdego dnia improwizuję, starając się później, żeby sceny pasowały do siebie jak domino. Ksenia potwornie mnie zaskoczyła. Ale wiedziałam, że muszę iść w tym kierunku i nie mam wyjścia. Były momenty, że miałam ochotę do niej krzyczeć… To jest bardzo tragiczna postać – pełna kompleksów i bólu. Nie mogę zdradzić więcej, ale niektóre jej sceny pisałam wbrew sobie, bo postąpiłabym zupełnie inaczej niż ona. To było oczywiście trudne, ale jednocześnie fascynujące, bo chciałam wiedzieć, do jakiego punktu zaprowadzi mnie ta bohaterka, do czego jest zdolna, jak to wszystko się skończy… Drugą trudną postacią jest Andrzej Bielenda, którego poznajemy już w thrillerze Demeter. Tam także mnie zaskoczył i „skręcił” jako postać w stronę, której się nie spodziewałam. W Casandrze musiałam jeszcze mocniej zagłębić się w jego introwertyczną osobowość. Zrobiłam bardzo duży research, jeżeli chodzi o DDA, bo nie znałam tego tematu z autopsji. To wszystko było dla mnie niesamowitą przygodą, zwłaszcza że bardzo go lubię.
AB: Czy przeniosła Pani trochę siebie do swoich powieści? Czy jest jakaś postać, która otrzymała trochę Pani charakteru lub jest wizualnie podobna?
MCh: Na pewno Iga Bernard – główna bohaterka zarówno Demeter, jak i Casandry ma sporo moich cech. Ale różni nas podejście do mężczyzn i do związków. Gdy poznajemy Igę w Demeter, widzimy, jak instrumentalnie traktuje ona swoich partnerów. Ma w życiu jeden cel i używa swojej urody, żeby go osiągnąć. Jeżeli jednak zrozumiemy jej ból i desperację, która nią kieruje, to przestaniemy zadawać pytania o jej moralność. W Casandrze widzimy jak pierwszy raz w życiu buduje ona związek oparty na miłości i jak jest jej trudno, bo jej partner ma swoje traumy i tajemnice. To, co nas łączy, to zamiłowanie do literatury [Iga jest poetką – przypis redakcji], do podróży i słabość do kapeluszy. Poza tym ona wszystko robi po swojemu, jak ja tylko skala jej działań jest zupełnie inna. No i lubi styl boho, który ja także uwielbiam. Łączy nas także upór w dążeniu do celu. Natomiast ona jest na pewno dużo bardziej wybuchowa i impulsywna. Fizycznie nie jesteśmy podobne. Iga jest współczesną femme fatale. Ogromnie ją lubię, chociaż – jak ona sama stwierdza bez większych emocji w Casandrze – można albo ją lubić, albo nienawidzić. Bo to bardzo kontrowersyjna postać.
AB: Czy wierzy Pani, że wszyscy ludzie są z natury dobrzy? Skąd Pani zdaniem bierze się zło?
MCh: To pytanie zadaję sobie bardzo często, pisząc thrillery, zwłaszcza że są one oparte na faktach. Generalnie stwierdzenie, że ludzie są z natury dobrzy, nie sprawdza się, gdy opisuję moich antagonistów, czyli czarne charaktery. Staram się jednak zasugerować przełomowe momenty w ich życiu, które miały wpływ na ich pozbawioną empatii osobowość. W przypadku bogatego przedsiębiorcy z Mazur, Jana Reja – właściciela luksusowego hotelu Odonata w moim thrillerze Demeter – tym przełomem były narodziny synka z zespołem Downa. Wściekłość na los i swój ból zagłuszał tworzeniem imperium, czyli ogromnego, luksusowego hotelu na pustkowiu na Mazurach, w którym wprowadził brutalne i szokujące zasady. Jeżeli chodzi o antagonistę w Casandrze, myślę, że początków rozchwiania jego osobowości należy szukać trzydzieści lat przed rozpoczęciem akcji książki, w nadmorskiej miejscowości Janiszewo. Wówczas przekonał się, jaką ma władzę i co może robić z ludźmi, jak nimi manipulować… Zarówno Demeter, jak i Casandra to poniekąd powieści o mechanizmach władzy; o tym co się dzieje, gdy przekracza się granice, zasady, prawo i dlaczego niektórzy mają ku temu warunki, z których chętnie korzystają. Antagoniści z obu thrillerów znacząco się różnią, używają innego języka i pochodzą z innych środowisk. Pisanie o mechanizmach zła zawsze skłania do szukania jego korzeni. Mam nadzieję, że w obu powieściach udało mi się je przedstawić.
AB: Casandra to mocna historia, pisze pani o zbrodniach, tajemnicach, okrutnych obrzędach oraz o sekcie. To tematy bardzo trudne i domyślam się, że zaprzątają Pani głowę w 100%. Czy musi Pani to później jakoś odreagować?
MCh: Idealnym odreagowaniem są dla mnie: joga, spacery, jazda na rowerze, a przede wszystkim podróże. Staram się pamiętać, żeby nie myśleć o moich bohaterach prawie przez całą dobę, ale gdy mocno tkwię w historii, bardzo ciężko mi się od niej oderwać. Ale to zapewne także przez to, że moja praca jest moją pasją.
AB: Czy pamięta Pani ten moment, kiedy po raz pierwszy poczuła Pani, że chce wydać to, co napisała?
MCh: Pamiętam ten moment i czułam, że historia, którą wymyśliłam jest ciekawa. Oczywiście miałam świadomość, że dopiero uczę się pisania powieści, ale chciałam ją po prostu puścić w świat. I się udało…
AB: Czym jest dla Pani pisanie?
MCh: Pasją, pracą, niesamowitą przyjemnością, podróżą, odkrywaniem, zadawaniem pytań, szukaniem odpowiedzi… Nie rozumiem pisarzy, którzy twierdzą, że pisanie jest męką. Czy aktorzy opowiadają, jaka to męka grać w filmach? Czy muzycy mówią w wywiadach, że granie koncertów to coś męczącego? Jeżeli kocha się to, co się robi, to naprawdę jest to ogromna radość… Zarówno tworzenie, jak i dzielenie się tym, co się stworzyło, z całym światem!
AB: Na koniec jeszcze zapytam, czy pracuje już Pani nad kolejną historią? Jeśli tak, to może Pani uchylić rąbka tajemnicy, co to będzie za gatunek?
MCh: Tak. Niedawno skończyłam kolejny thriller. Miałam zrobić sobie przerwę, żeby odpocząć od pisania, ale wytrzymałam tylko kilka dni… I zaczął powstawać kolejny – bez większego planu, tak jak lubię. Bohaterowie zaczynają mnie fascynować, chociaż niewiele jeszcze o nich wiem.
Przeczytaj również To nie bujda, to fakt. Bujda Agnieszki Kulbat zachwyci wszystkich!