Rozmowa z założycielką firmy Wydaj to!
W sierpniu na rynku wydawniczym pojawiła się nowa firma Wydaj to!(http://(www.wydajto.pl), pomagająca w wydawaniu książek zarówno self-publisherom, jak i pisarzom, którzy planują wydawać swoje książki w wydawnictwie. Jedną z osób odpowiedzialnych za ten innowacyjny projekt jest Małgorzata Stefanik, którą możecie kojarzyć jako autorkę trylogii „Gildia Zabójców”. Specjalnie dla Magazynu Czytelnik zgodziła się odpowiedzieć na parę pytań, które mogą zainteresować przyszłych pisarzy!
MC: Jesteś autorką, która do tej pory wydawała w tradycyjnym modelu wydawniczym. Dlaczego zdecydowałaś się współtworzyć projekt dla bardziej niezależnych twórców?
WT: „Do tej pory” jest tu kluczowe, ale tak, wydawałam Gildię z wydawcą i, pomimo że publikowanie książek w wydawnictwie wydaje się pozornie łatwiejsze, wyszłam z tego mocno poobijana. Po tej przeprawie wiem, jak trudny jest to proces dla autora i jak mocno odbiega od wyobrażeń. Już wcześniej okazjonalnie pracowałam jako redaktor i miałam wielu znajomych w branży, jednak nie przypuszczałam, jak to jest… męczące. Poniekąd właśnie ta „przygoda” z Gildią Zabójców doprowadziła do narodzin pomysłu, którego głównym założeniem jest ułatwienie autorom spełnianie marzeń.
MC: Chcesz przez to powiedzieć, że Twoja kolejna książka będzie publikowana we współpracy z Wydaj to?
WT: Taki jest plan! Rynek szybko się zmienia i obecnie jest wielu utalentowanych autorów niezależnych. Też chcę tego spróbować. Lubię mieć kontrolę, zwłaszcza gdy chodzi o losy „papierowego dziecka”, dla którego chcę jak najlepiej. Z osobami z Wydaj To! miałam okazję już pracować i wiem, jak świetni są w swoim fachu, dlatego nie boję się zostawić im swojej książki pod opieką, a wierzę, że i czytelnicy będą zadowoleni.
MC: Wydaj To! dopiero wystartowało, jednak muszę zapytać, czy macie już zlecenia?
WT: Zakładałyśmy, że pierwsi klienci napiszą do nas dopiero po około dwóch miesiącach, jednak zaskoczyli nas! Obecnie mamy parę projektów. Pierwszym jest „Licencja na Czarowanie” Aleksandry Okońskiej, która wybrała ścieżkę prowadzącą do tradycyjnego wydawcy i z czystym sercem mogę powiedzieć, że książka jest absolutnym hitem! To niesamowicie zabawna historia słowiańskiej czarownicy prześladowanej przez Pecha. Szczerze wierzę, że po wysłaniu propozycji wydawniczych redaktorzy inicjujący będą się o nią zabijać *śmiech*. O pozostałych projektach nie mogę na tę chwilę wiele powiedzieć, ale tak między nami bardzo mnie cieszy, że autorzy mieszkający za granicą również nam zaufali.
MC: Oferta skierowana zarówno do autorów tradycyjnych, jak i self-publisherów, to dość nieszablonowy pomysł.
WT: Myślę, że nie przesadzę, mówiąc, że wszystkich nas łączy jedno – miłość do książek i chcemy, by te były jak najlepsze. Ze wszystkich sił staramy się, aby tak się stało, jednocześnie chcemy pomóc autorom przebić się przez nasz trudny rynek wydawniczy, oszczędzając im przy okazji wielu traum. Wierzymy, że autor powinien skupić się na pisaniu książek… i tyle.
Obecnie wymaga się od pisarzy zbyt wielu rzeczy. Spełnianie marzeń o wydaniu książki powinno być piękne, a nie męczące.
Podczas wydawania swojej książki, która jak zauważyłaś, została wydana w tradycyjnym modelu, odnosiłam wrażenie, że powinnam być człowiekiem orkiestrą, przez co byłam momentami tak zmęczona psychicznie, że wielokrotnie chciałam odpuścić. Autorzy niezależni mają jeszcze ciężej, bo naprawdę „muszą” znać się na wszystkim. „Muszą” wybrać dobrego redaktora, korektora, składacza, grafika etc., a nie mają pojęcia, jak się z nimi pracuje. Do tego to na ich głowie jest znalezienie drukarni, dystrybutora, czy założenie własnego sklepu, i oczywiście promocja. Naszym zdaniem nie powinni zostawać z tym sami, dlatego jeśli są gotowi nam zaufać, to my zadbamy o wszystko, zapewniając im komfort.
MC: Czyli zastępujecie self-publisherem wydawnictwo?
WT: Trochę tak, ale i nie. Self-publisher może wybrać pełen pakiet, powierzając nam sprawowanie opieki nad całym procesem – od redakcji przez pośredniczenie w kontakcie z drukarnią czy dystrybutorem aż po promocję. Może również zdecydować się na wybraną usługę, a resztą zająć się samodzielnie. To on decyduje, w czym potrzebuje pomocy, bo ma pełną kontrolę. Warto także podkreślić, że w przeciwieństwie do autorów związanych umową z wydawnictwem, u nas pisarz zachowuje do swojego dzieła wszelkie prawa, w tym majątkowe i nie musi się z nikim dzielić.
MC: A co mogą zyskać u Was autorzy tradycyjni?
WT: Autorów, którzy rozważają wysłanie książki do wydawnictwa, staramy się jak najlepiej przygotować na tę ciężką wyprawę *śmiech*. Śmieję się, a w tym niestety nie ma nic zabawnego, bo statystyki i rozmowy z redaktorami z wydawnictw, uświadamiają, jak wiele propozycji wydawniczych nie zostaje nawet otworzonych. Często sama treść maila, czy załączone streszczenie sprawia, że przytłoczony pracą redaktor zamyka maila. Jeśli autor ma szczęście i jego książka przechodzi dalej, trafia w ręce recenzenta wewnętrznego, który rekomenduje lub odradza wydanie. Autor ma jedną szansę, dlatego dokładamy starań, by dobrze ją wykorzystał.
Oferujemy podobną recenzję wewnętrzną na jego użytek, choć dodatkowo zawierającą niezbędne wskazówki, które mogą mu się przydać, nim wyśle książkę do wydawcy. Pisarz może skorzystać także z redakcji i korekty, a w ramach konsultacji odpowiadamy na wszelkie pytania, czy pomagamy choćby przy stworzeniu propozycji wydawniczej, która spełnia kryteria wydawcy i ma większe szanse przyciągnięcia jego uwagi. Innymi słowy, szlifujemy diamenty, nim poddadzą je ocenie.
MC: Dziękujemy bardzo za tę rozmowę i naszych czytelników zachęcamy do odwiedzin social medii oraz strony internetowej Wydaj to, by uzyskać więcej informacji, ale również publikowane tam są wartościowe treści dla twórców!